Druga pętla sobotniego etapu Rajdu Barum była pechowa dla Jarka i Marcina Szejów. Na pierwszym przejeździe odcinka Brezova, w samochodzie polskiej załogi ukręciła się półoś. To sprawiło, że auto stało się bardzo nieprzewidywalne w prowadzeniu, a dodatkowo nie rozpędzało się tak jak powinno. Ta awaria rozpoczęła serię niefortunnych zdarzeń. Najpierw bracia z Ustronia uderzyli w jedną z szykan, uszkadzając prawy przód samochodu. Fiesta ucierpiała, ale nie na tyle poważnie, żeby zmusiło to załogę do wycofania. Szejowie zanotowali stratę, ale co najważniejsze kontynuowali rywalizację. Niestety szybko okazało się, że to nie koniec pecha polskiej załogi. Na odcinku Semetin Jarek i Marcin wypadli z drogi po przejeździe przez szczyt, na którym zalegało dużo piachu i żwiru wyniesionego na drogę przez jadące wcześniej załogi. Tym razem uszkodzeniu uległa chłodnica, więc dalsza jazda groziła uszkodzeniem silnika.
Dzisiejszy etap załoga GK Forge Metkom Rally Team rozpoczęła bardzo solidnym awansem w klasyfikacji. Po trzech odcinkach i 43 km rywalizacji Jarek i Marcin poprawili swoje miejsce aż o 9 pozycji i wjeżdżali na serwis, jako szesnasta załoga „generalki” i druga wśród Polaków. Był to wynik czystej jazdy i konsekwentnego trzymania się planu założonego na tę część rajdu. Na kolejnych próbach Polacy chcieli sukcesywnie podnosić tempo.
Teraz mechanicy zespołu próbują naprawić samochód, by jutro bracia Szejowie mogli powrócić do rywalizacji w Rajdzie Barum i walczyć o ważne punkty do klasyfikacji Mistrzostw Czech.
Jarek Szeja: - Sporty motorowe są czasem bardzo „złośliwe” i wycinają nam numery, nawet jeśli się bardzo staramy. Założyliśmy sobie, że w tym rajdzie będziemy szli do przodu małymi krokami i od początku realizowaliśmy ten plan. Po czasach było widać, że całkiem nieźle nam to idzie. Jednak po tym, jak na Brezovej ukręciła się półoś, samochód zaczął robić cuda. Trudno go opanować, jeśli przy 140-150 km/h staje nagle bokiem i w zasadzie nie wiadomo co stanie się za chwilę. Szkoda, bo przez to uderzyliśmy w szykanę, potem jeszcze doszedł kapeć, a na koniec – uszkodzenie chłodzenia. Chcemy jutro pojechać, bo na trasie jest mnóstwo polskich kibiców. Dodatkowo zależy nam na punktach za drugi etap zawodów.