Jarosław Szeja wrócił na odcinki specjalne po ponad rocznej przerwie, biorąc udział w Rajdzie Śląska, szóstej rundzie Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski zlokalizowanej najbliżej jego domu. Pilotowany przez Mateusza Martynka ustronianin wsiadł do Subaru Imprezy, samochodu, którym przed trzema laty zdobył mistrzostwo Czech w grupie N. Choć walkę o wysoki rezultat pokrzyżowała wymuszona zmiana przebitego koła, załoga z dobrej strony pokazała się kibicom, zbierając sporo braw za efektywną i jednocześnie efektowną jazdę.
Od początku zmagań Szeja i Martynek utrzymywali się na trzeciej pozycji w klasie OPEN 4WD, z niewielkimi różnicami czasowymi do poprzedzających załóg. Niestety na szóstym odcinku specjalnym musieli zmieniać koło co spowodowało utratę szans na walki o podium. Załoga jednak nie poddała się i uzyskiwała później dobre czasy na poszczególnych próbach. Finałowa pętla Rajdu Śląska przebiegała w trudnych warunkach. Nad serwisem w Chorzowie zbierały się chmury, ale nad odcinkami już padało. Jarek Szeja potwierdził, że im trudniej na trasie, tym wyżej on jest w tabeli z czasami. Kierowca Subaru Imprezy zdominował ostatnią pętlę, wygrywając na niej wszystkie odcinki w swojej klasie.
- Chcieliśmy pokazać się z jak najlepszej strony, dlatego dołożyliśmy wszelkich starań w przygotowaniach przed startem, aby ten rajd wyszedł jak najlepiej. Czasami jednak szczęście lubi się odwrócić. Ważne jest to, że nie poddaliśmy się i mimo rozgoryczenia pokazaliśmy później wysokie tempo, co cieszyło nas w środku samochodu i mam nadzieję, dawało również wiele radości na zewnątrz. Jestem dumny, że na ten rajd dołączyli do nas nowi sponsorzy. Nie jest łatwo wrócić po dłuższej przerwie i wypadku, dlatego tym bardziej odczuwamy satysfakcję z osiągniętej mety. Oby następnym razem sprzyjało więcej szczęścia! -komentuje JarekSzeja.