Sobotni etap 26. Rajdu Rzeszowskiego rozpoczął się o 8:45 od pierwszego przejazdu ponad 22-kilometrowego odcinka Lubenia. Upalny poranek ponownie okazał się bardzo pechowy dla Jarka i Marcina Szejów. Niespełna 8,5 km po starcie odcinka opuścili drogę i rozbili swojego Forda Fiestę R5. Załoga z Ustronia nie odniosła żadnych obrażeń. Ucierpiał jedynie samochód. Niestety w konsekwencji dzisiejszej przygody, bracia Szeja zakończyli swój udział w rajdzie. Uszkodzenia przodu były na tyle poważne, że oznaczało to koniec startu i przygody z ERC.
 
To samo miejsce okazało się pechowe również dla trzeciej załogi klasyfikacji generalnej rajdu. Gryazin/Fedorov rozbili swoją Skodę Fabię R5 w rowie, dosłownie kilka metrów wcześniej. Na szóstym oesie z rajdem pożegnało się w sumie sześć załóg.
 
Rajd Rzeszowski to pierwsze zawody w tym sezonie, w których bracia Szejowie nie ukończyli. We wszystkich wcześniejszych startach załoga GK Forge Metkom Rally Team docierała do mety, po równej i skutecznej jeździe. W pierwszym etapie 26. Rajdu Rzeszowskiego Szejowie także pokazali się z dobrej strony. Mistrzowie Czech w grupie N już w debiucie notowali czasy w pierwszej dziesiątce stawki ponad 25 samochodów R5.
 
Kolejnym tegorocznym startem Jarka i Marcina Szejów będzie Rajd Barum. Podczas czeskiej rundy Mistrzostw Europy Szejowie będą kontynuować walkę o podium w klasyfikacji generalnej Rajdowych Mistrzostw Czech. Po 5. rozegranych do tej pory rundach czeskiego czempionatu Jarek i Marcin plasują się tuż za podium.
 
Jarek Szeja: - Niestety, po raz pierwszy w tym sezonie, zabraknie nas na mecie. Na odcinku Lubenia załoga jadąca przed nami wypadła z trasy. Ich rozbity samochód wystawał na drogę, ale mogliśmy go zauważyć dopiero wyjeżdżając z dużą prędkością z zakrętu. W tym momencie nie było już szansy na uniknięcie zderzenia i sami zakończyliśmy jazdę na poboczu z rozbitym przodem. Jak widać w ferworze walki na odcinku nie wszystko można przewidzieć. Najważniejsze, że ucierpiały tylko samochody, a nikomu z nas nic się nie stało. Szkoda mi jednak tego, że rajd tak szybko się dla nas skończył, bo bardzo liczyłem, że przejedziemy dziś wszystkie odcinki. To miały być ważne testowe kilometry przed Rajdem Barum i szansa żeby potwierdzić nasze wczorajsze, dobre tempo i powalczyć z mocnymi rywalami. Niestety stało się inaczej, ale prawdę mówiąc, jeśli nie dało się tego uniknąć, to był to najlepszy moment. Na szczęście nie straciliśmy punktów w Mistrzostwach Czech. Przed Rajdem Barum dostaliśmy ostrą szkołę i zimny prysznic, ale wiemy po tym weekendzie dużo więcej. Jesteśmy świadomi, co jeszcze trzeba poprawić. Nie pozostaje nam nic, jak skupić się na przygotowaniach do Rajdu Barum. Żałuje tego, że nie mogliśmy dziś pokazać się polskim kibicom. Wiem, że mocno na nas liczyli, ale wierzę, że zrewanżujemy im się podczas czeskiej rundy FIA ERC.

Marcin Szeja: - W tym feralnym miejscu było szybko, a moment dekoncentracji kosztował nas bardzo wiele. Niestety, takie jest oblicze tego sportu i trzeba się liczyć z takimi sytuacjami. Mimo wszystko ten weekend przyniósł też wiele pozytywów i był ważną szkołą przed najważniejszą imprezą tego sezonu. Mamy przed Rajdem Barum dużo ważnych informacji do przeanalizowania na temat samochodu, naszej jazdy i pracy. Ta nauka na pewno sprawi, że do Barum przygotujemy się lepiej, co pozwoli nam jechać szybciej i pewniej. Zakończenie rajdu na odcinku, a nie na linii mety, to zawsze trudny moment, ale cieszę się, że mieliśmy okazję tutaj być, zmierzyć się z tak silną stawką i spotkać z polskimi kibicami. Dziękujemy wszystkim, którzy trzymali za nas kciuki.